Dom mody Bottega Veneta zrobił sobie jaja ze społeczeństwa i zorganizował celebrycką imprezę w Berlinie. Do sprawy ma się odnieść nawet Angela Merkel.
Luksusowy dom mody Bottega Veneta po raz kolejny uświadomił nam, że świat dzieli się na wąską elitę żyjącą we własnej rzeczywistości i resztę, która musi płacić podatki, respektować zasady i zarabiać grubo poniżej tego, co się należy. Kiedy my jesteśmy zamknięci w domach, z coraz chudszą ofertą serwisów streamingowych i z coraz gorszą psychiką, artystyczna, finansowa i modowa elita podróżuje po całym świecie i bawi się, jakby pandemia była tylko ponurą fabułą dystopijnej powieści science fiction. Przykłady na takie zachowania można mnożyć, ale po tym weekendzie na ustach wielu jest właśnie włoska marka Bottega Veneta.
Umowna stolica światowego clubbingu jest w stanie dość rygorystycznego lockdownu. Berlińskie Berghain nie stoi puste, co jakiś czas organizując wystawy sztuki, czy – jak w przypadku Bottega Veneta w ostatni piątek – pokazy mody. Sam pokaz być może odbył się w jakimś reżimie sanitarnym (chociaż patrząc po zdjęciach celebrytów zmierzających do klubu bez masek jest to dość wątpliwe), ale prędko okazało się, że dom mody wymierzył społeczeństwu siarczysty policzek w innym miejscu. Luksusowy hotel Soho House miał być miejscem regularnego afterparty: jeśli lista gości pokazu pokrywa się z ludźmi na afterparty, to przypał nakręcali m.in. Roberto Bolle, Virgil Abloh, Burna Boy, slowthai, Skepta i Honey Dijon. W internecie można znaleźć wiele relacji potwierdzających, że doszło do złamania zasad. Co więcej, według osób pracujących przy pokazie – a było ich naprawdę sporo – przy jego przygotowywaniu i na samym afterparty nie dbano o przestrzeganie obostrzeń. Obsługi nie zaszczepiono ani nie wykonano testów na COVID, z Soho House usunięto długoterminowych rezydentów, a celebryci i celebrytki zlatywali się z krajów o kiepskiej sytuacji pandemicznej bez żadnych konsekwencji i kwarantanny. Do sprawy ma odnieść się nawet Angela Merkel.
Jeśli pandemia nie zmieni lekkiego podejścia, jakie prezentujemy wobec celebryckich wybryków i astronomicznych nierówności jakie dzielą uczciwych, ciężko pracujących ludzi i tych z kiesą nabitą na dziesięć pokoleń do przodu (nawet jeśli wypracowaną, to wciąż nieadekwatnie dużą), to naprawdę nie ma dla nas przyszłości. Ludzie ze światowych elit od samego początku pandemii żyją jak pączki w maśle, poruszając się po swojej banieczce z diamentowego płynu. Bottega Veneta co prawda nie ma mediów społecznościowych, ale inni, którzy pokazali fucka społeczeństwu w ten weekend w Berlinie już tak – może warto dać im znać, co myślimy o ich przywileju?